Przyjął: [Kpt Edward] Futerał
Dnia 21 lutego byłam u [Janusza i Hanny] Zarzyckich. [...] Koło piątej wyszłam z Hanką na kawę. [...] W cukierni Hanka pytała, czy czytałam mowę Bieruta. Odpowiedziałam, że jeszcze nie. Hanka mówiła, że ta mowa ją bardzo zdenerwowała, że jest w niej nawoływanie do frontu ogólnego, co pachnie niebezpieczeństwem wojny. Ona uważa, że jest to jakby zejście ze stanowiska klasowego. Janusz powiedział, że nie, że to wcale o tym nie świadczy. Ale zdanie Janusza ją wcale nie przekonało; jej zdaniem jest niesłuszne, bo chociaż Janusz jest dla niej autorytetem, ale często jego argumenty są „papierkowe”. Na przykład, jeżeli brak czegoś na rynku, według niej z powodu wadliwej dystrybucji lub sabotażu, lub może robienia zapasów, to Janusz ma na to zawsze tylko jedną odpowiedź, że wzrosło spożycie. Ona wie, że spożycie wzrosło, ale to nie jest powód chwilowych braków na rynku. A jeżeli chodzi o?niebezpieczeństwo wojny, to aż wstyd, że mając tych dwoje dzieci, ciągle przychodzi jej do głowy tysiące ciężkich sytuacji wojennych i nie umie o niczym innym myśleć, jak o tym, jak ona sama z dwojgiem dzieci będzie musiała to przeżywać. Chciałaby wyjechać w?razie wojny z dziećmi w głąb Rosji, ale myśli, że to nie będzie łatwe, że mnóstwo ludzi ma te same marzenia.
Warszawa, 24 lutego
„Michalina”
Agnieszka Rudzińska, Teczka robocza, „Karta” nr 32/2001.
Przyjął: [Kpt Edward] Futerał
6 albo 7 września byli u mnie [Janusz i Hanna] Zarzyccy. Rozmawialiśmy początkowo o moich kłopotach domowych i długo o epidemii Heinego-Medina. Przerwałam rozmowę tym, że chcę się dowiedzieć od Janusza, jako od osoby dobrze poinformowanej, dlaczego był taki łagodny wyrok w ostatnim procesie [o odchylenie prawicowo-nacjonalistyczne]. Hanka się roześmiała z tego, że mnie to jeszcze interesuje, przecież to stara sprawa. Gdy spytałam jeszcze raz Janusza [...], powiedział, że on mi tego wyjaśnić nie może. Hanka powiedziała, że stać nas na to.
Ja powiedziałam, że nie rozumiem, czy [Marian] Spychalski był polskim Titem, czy też chciał sobie zapewnić oddanych ludzi, a nie wiedział, że oni drugą rękę podają Anglosasom. Zarzycki powiedział, że „naturalnie najciekawsze są motywy postępowania Spychalskiego, że to nam powie proces, że jest jeszcze możliwość, że to był szantaż”. Nie rozumiałam, kto kogo i za co miał szantażować. Janusz powiedział, że Spychalski miał brata w AK, że mógł się tam zabezpieczać albo osobiście, albo nawet politycznie z myślą o partii. Teraz mogli go tym szantażować. [...] Spytałam, czy to nie sztuczna koncepcja, bo to by dowodziło bardzo krótkowzrocznej polityki Spychalskiego, gdy ulegał szantażowi. Że chyba mógł iść do partii i powiedzieć o swoich kontaktach z AK. W czasie konspiracji to nie było chyba przestępstwem. Zarzycki powiedział, że ja mogłabym pójść do UB i powiedzieć, że pracowałam w AK. Zapisano by to i tyle. Ale co innego członek Biura Politycznego. Mógł raczej myśleć, że jakoś wylawiruje. [...]
Spytałam, czy w czasie okupacji mógł zauważyć, pracując ze Spychalskim, w wypowiedziach jego jakieś zapowiadające się „odchylenie”. Czy nie chciał rządów lewicy z „polskimi tradycjami”, bez Rosjan, bez Żydów. Janusz powiedział, że w czasie pracy konspiracyjnej programowych, ideologicznych rozmów było mało. Rozmowy były na tematy faktyczne, bojowe. Naturalnie inne rozmowy były w górach partii. Tu opowiedział o projekcie CKL [Centralnego Komitetu Ludowego], o konflikcie między Bierutem z jednej strony a Gomułką, Bieńkowskim i Kliszką z drugiej. Zarzycki powiedział, że o ile wie z rozmów dzisiaj z ludźmi, z którymi wtedy pracował, to Spychalski na temat CKL nie wypowiadał się wtedy (Zarzycki był wtedy już w obozie).
Spytałam dalej, czy nic w pracy Spychalskiego (w okresie okupacji) nie było jakby „charakterystyczne” dla tego, co teraz nastąpiło. Zarzycki powiedział, że może charakterystyczne było to, że Spychalski, który prowadził informację, dążył do wydzielenia aparatu informacyjnego GL. Wszystko chciał mieć oddzielne. Lokale itd. Ale to dawało się wtedy tłumaczyć potrzebami technicznymi tej służby.
Płacz i obudzenie się dziecka przerwało rozmowę.
Warszawa, 13 września
Agnieszka Rudzińska, Teczka robocza, „Karta”, nr 32/2001.
Przyjął: [Kpt Edward] Futerał
Dnia 4 października spotkałam się z Zarzyckimi i byłam z nimi na kawie w kawiarni prasy na Nowym Świecie. Po dość długiej rozmowie na temat teatru, festiwalu filmów radzieckich, Weberowej, Urbanowskiej, Walewskiej, powiedziałam, że słyszałam, że [Marian] Spychalski przygotowywał zamach stanu, że podobno są nawet listy osób, które miały być rozstrzelane. Janusz: Że o tych listach mówiono na procesie, że czy to był przygotowywany zamach stanu, to pokaże proces Spychalskiego.
Hanka [Zarzycka]: Żeby ten proces był jak najprędzej, to będzie szalenie ciekawy proces.
Ja: Że podobno sprawa z Gomułką wypłynęła wtedy, gdy po zdradzie Tita Gomułka powiedział w KC, że uważa, że Tito miał rację. I że to otworzyło oczy na odchylenie.
Janusz [Zarzycki]: To nie tak było. Gomułka tylko mówił, że Tito miał rację w sprawach wiejskich.
Ja: Czy Spychalski w okresie, gdy z?nim już po wojnie pracowałeś, popierał to odchylenie Gomułki?
Janusz: Nie, wprost przeciwnie, gdy Gomułka bronił swojej polityki, to wśród trzech referatów przeciw G[omułce] jeden miał właśnie Spychalski.
Ja: Bo przecież na procesie wyglądało, że Spychalski wszystko robił ręka w rękę z Gomułką. W takim razie można by to tłumaczyć, że u G[omułki] to było „odchylenie”, a że Spychalski robił to z wyrachowaniem i jak się Gomułce noga potknęła, to od niego odstąpił.
Janusz: Może i tak. Zwróć uwagę, że na procesie pytania były tak dobrane, żeby obciążyć Gomułkę. Przecież możesz sobie wyobrazić tysiąc innych pytań w związku z?procesem, które by nie zahaczały o Gomułkę. Pytania na procesie były specjalnie dobrane.
Ja: Czy Gomułka siedzi?
Janusz: Tak.
Ja: Odkąd?
Janusz: Od lata.
Ja: Czy w czasie procesu już siedział?
Janusz: Tego dokładnie nie mogę powiedzieć, ale mniej więcej od tego okresu.
Warszawa, 5 października
„Michalina”
Agnieszka Rudzińska, Teczka robocza, „Karta” nr 32/2001.